„Niebo w kolorze siarki” – opowieść o świecie, który znika na naszych oczach

Nie każdy potrafi pisać o świecie tak, jak Krzysztof Środa. Jego „Niebo w kolorze siarki” to książka na pozór niepozorna, ale w rzeczywistości niezwykle gęsta od znaczeń, pełna czułości, melancholii i subtelnego humoru. To podróż, która zaczyna się gdzieś na końcu świata – dosłownie i metaforycznie – i prowadzi w głąb człowieka. Nie znajdziemy tu dramatycznych zwrotów akcji ani wyrazistej fabuły. Zamiast tego dostajemy esencję pisarstwa reportażowego, które staje się czymś więcej niż tylko zapisem faktów.

Środa podróżuje – ale nie w stylu globtroterów, którzy chcą „zaliczyć” kolejne kraje. On raczej przemieszcza się powoli, z uwagą, z potrzebą zrozumienia miejsc, które odwiedza. W tej książce najwięcej miejsca zajmuje Namibia, państwo surowe, rozległe, z niesamowitą przyrodą i skomplikowaną historią kolonialną. Ale nie chodzi tu tylko o Namibię. Bohaterem książki są także różnego rodzaju peryferia: zapomniane ludy, wymierające języki, ginące tradycje, relikty świata, który wymyka się prostemu opisowi.

To, co wyróżnia „Niebo w kolorze siarki”, to sposób, w jaki Środa patrzy na świat. Nie jest nachalnym obserwatorem. Zamiast szukać sensacji, woli zauważać drobiazgi: dźwięk lokalnego języka, gest starca wypalającego tytoń, strukturę małej wioski, rozmowę, która pozornie nie prowadzi donikąd. Jego styl jest oszczędny, miejscami wręcz suchy, ale pod tą powściągliwością kryje się głęboka empatia i mądrość.

Autor nie unika tematów trudnych. Pisze o przemocy kolonialnej, o wyzysku, o dyskryminacji, ale robi to bez patosu. Nie moralizuje, nie ocenia. Oddaje głos ludziom, z którymi rozmawia. I choć często nie są to rozmowy łatwe – zderzenie Europy z Afryką nigdy nie było neutralne – to jednak Środa potrafi uchwycić w nich coś autentycznego. Nie interesuje go powierzchowna egzotyka. Raczej chce zrozumieć, jak wygląda codzienność ludzi, którzy żyją na marginesie globalnej narracji.

Wielką siłą książki jest jej refleksyjność. Środa nie tylko opisuje świat, ale też stale go analizuje, zastanawia się nad jego znaczeniem. Często wraca do pytań o sens podróżowania, o rolę reportera, o to, co znaczy być „obcym” w czyimś kraju. I to właśnie te fragmenty – pełne filozoficznego namysłu – czynią z „Nieba w kolorze siarki” coś więcej niż zwykły reportaż. To książka z pogranicza eseju, dziennika podróży i literatury pięknej.

Nie bez znaczenia jest też tytuł – „Niebo w kolorze siarki”. Z jednej strony to odniesienie do namibijskiego pejzażu, z drugiej – metafora tego, co dzieje się z naszym światem. Środa nie krzyczy o katastrofie klimatycznej, nie pisze manifestów. A jednak z jego opowieści wyłania się obraz świata, który zanika. Ludzie odchodzą, języki milkną, tradycje się rozpływają. Książka staje się swoistą kapsułą czasu, zapisem tego, co już za chwilę może być nie do odzyskania.

Język Środy zasługuje na osobną uwagę. Jest precyzyjny, czysty, wolny od zbędnych ozdobników. To pisanie powściągliwe, ale bardzo obrazowe. Autor umie jednym zdaniem oddać atmosferę miejsca, charakter rozmówcy, stan ducha. Nie ma tu przypadkowych słów – każde zdanie jest przemyślane, rytmiczne, zbudowane tak, by coś znaczyć.

W „Niebie w kolorze siarki” nie znajdziemy epickich podróży ani dramatycznych relacji z pierwszej linii frontu. Zamiast tego dostajemy coś znacznie bardziej subtelnego i, paradoksalnie, mocniejszego. To książka o powolnym znikaniu, o końcu świata, który był, zanim zaczął się ten współczesny. I choć opowiada o Namibii, to w gruncie rzeczy mówi o całym świecie – również o nas samych.

Środa nie próbuje przekonywać, że podróżowanie ma jakiś wyższy sens. Raczej pokazuje, że czasem warto się zatrzymać, wsłuchać, zobaczyć. W jego pisaniu jest jakaś czułość do świata, który odchodzi – nie nostalgia, ale raczej świadomość jego kruchości. I to właśnie sprawia, że „Niebo w kolorze siarki” zostaje w pamięci na długo po zamknięciu ostatniej strony.

Opinie o tekście

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *