Recenzja książki „Ten się śmieje, kto ma zęby” – śmiech, który boli
Tytuł książki Zyty Rudzkiej działa jak uderzenie – prowokuje, budzi niepokój, zostaje w głowie. I dobrze, bo cała powieść taka właśnie jest: bezkompromisowa, ironiczna, do bólu ludzka. „Ten się śmieje, kto ma zęby” to rzecz o starości, odchodzeniu, godności i godzeniu się z tym, co nieuchronne. Ale zamiast ckliwego tonu, Rudzka proponuje sarkazm, język pełen pazura i bohaterkę, która nie zamierza nikogo przepraszać za to, że żyje.
Bohaterką i narratorką powieści jest pani Lonia – była lekarka psychiatrii, kobieta po przejściach i po stronie życia, w której zazwyczaj literatura nie umieszcza już głosu. Ma osiemdziesiąt lat, siedzi na oddziale opieki paliatywnej i opowiada. O mężu, z którym dzieliła się domem i milczeniem. O synu, który odciął się od matki i od przeszłości. O koleżankach z oddziału, o życiu, które było i którego już nie będzie. Rudzka nie ucieka przed niczym – pokazuje starość jako proces fizyczny, emocjonalny i społeczny. Bez pudru, bez filtrów, za to z czarnym humorem, który niektórych może przerazić, a innych rozbroić.
Styl Rudzka ma swój własny rytm. To język rwany, pełen elips, wewnętrznych monologów i ciętych ripost. Wymaga od czytelnika uważności – nie da się tej książki „przelecieć wzrokiem”. Ale kto da się wciągnąć, ten znajdzie tu literacki majstersztyk. Każde zdanie coś znaczy, każde słowo waży. Ironia i czułość splatają się w zaskakujący sposób, często w jednym akapicie. Rudzka nie moralizuje, ale zmusza do refleksji. Czasem śmiech zamienia się w gulę w gardle – bo wiemy, że za tą pozorną zgryźliwością stoi samotność, strach i żal.
Jednym z największych atutów tej książki jest właśnie postać Loni. To nie jest typowa starsza pani z powieści obyczajowej. Ona nie jest „kochana” ani „ciepła”. Jest inteligentna, ironiczna, ostra, czasem nieprzyjemna – ale przez to właśnie prawdziwa. W literaturze brakuje takich głosów – kobiet starszych, które nie chcą być tłem, które mają prawo mówić o sobie i swoim ciele tak, jak im się podoba.
„Ten się śmieje, kto ma zęby” to książka, która zostaje w głowie długo po przeczytaniu. Bo mówi o rzeczach, o których niechętnie rozmawiamy: o przemijaniu, o zaniku relacji, o tym, że starość bywa wykluczająca. Ale też o tym, że nawet wtedy, gdy wszystko się sypie – można jeszcze mówić, żartować, wspominać i walczyć o godność.
To nie jest książka dla każdego. Kto szuka łatwej fabuły i lekkiego stylu, może się odbić. Ale kto wejdzie w ten świat – może wyjść poruszony i trochę bardziej uważny na innych. Bo Rudzka nie daje gotowych odpowiedzi. Zostawia pytania – i zmusza, byśmy zadali je sobie sami.


Dodaj komentarz